XIX Niedziela Zwykła – 11.08. 2019 r.

  1. We wtorek święto NMP Kalwaryjskiej. 
  1. We środę wspomnienie św. Maksymiliana Marii Kolbego, prezbitera i męczennika. 
  1. W czwartek Uroczystość Wniebowzięcia NMP. Msze święte w naszym kościele według porządku niedzielnego. W tym dniu błogosławimy zioła i kwiaty.
  1. W sobotę święto św. Jacka, prezbitera, patrona archidiecezji krakowskiej.

 

 

W perspektywie końca

Owidiusz, rzymski poeta i pisarz, żyjący mniej więcej w czasach Chrystusa, stworzył przysłowie: „cokolwiek czynisz, czyń rozważnie, i patrz na koniec”. W języku polskim uproszczono je nieco, dodano rym i mówi się: „Cokolwiek czynisz, patrz na finisz”. To mądre zdanie przypominające, byśmy zawsze patrzyli na skutek naszych działań, na finał, można rzec: na finisz ciągu przyczynowo-skutkowego naszych aktywności. Starożytny myśliciel przypomina nam w ten sposób, byśmy zawsze zadawali sobie pytanie: „Co z tego wyniknie? Jakie to zrodzi konsekwencje? Czym to zaowocuje?”.

Jakby w poprzek tej myśli Owidiusza znajduje się inna, ale współczesna maksyma: „Jakoś to będzie”. „Jakoś to będzie. Jakoś się potoczy. Jakoś się ułoży”. Oczywiście, gdy wszystko od nas nie zależy, gdy mamy ograniczone możliwości wyboru w życiu, gdy znajdziemy się w sytuacji, w której każda decyzja rodzi negatywne konsekwencje, rozsądnym wydaje się zrobić najmądrzej, jak tylko się da i, ufając Bogu, powiedzieć: „Zrobiłem wszystko co mogłem najlepiej. Lepiej nie potrafię. Teraz Ty się tym zajmij”. Ale to zupełnie inne nastawienie, niż „Jakoś to będzie” i pójść spać.

 

Nieuchronny koniec życia

Dlaczego przywołujemy myśl Owidiusza? Bowiem dzisiejsza Ewangelia przypomina nam wszystkim, że na końcu naszych działań, naszych myśli, wszystkich naszych aktywności jest koniec świata i powtórne przyjście Chrystusa. Nie wiadomo, kiedy ono nastąpi. Przyjdzie nieoczekiwanie. „Jak złodziej w nocy”. „O godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. Dzień Pański nadejdzie na każdego z nas. Być może nawet będziemy fizycznymi świadkami Paruzji, czyli powtórnego przyjścia Chrystusa na ziemię. Nie wiemy. Nie wiemy, kiedy będzie miała miejsce Paruzja. Chociaż na świecie pojawiają się różni pseudoprorocy, którzy mówią, że znają jej czas, to – jak powiedział sam Pan Jezus – godziny końca świata nie zna nikt, oprócz Boga.

Nie wiemy zatem, czy będziemy świadkami Paruzji. Na pewno moment ostatecznego przyjścia Chrystusa każdego z nas, to godzina śmierci. W momencie śmierci nastąpi swoisty, osobisty „koniec świata”, koniec ziemskiego życia, i spotkamy się z Jezusem. Tego momentu również nie da się kontrolować. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, nie jesteśmy w stanie przesunąć, nie mamy nad nim władzy. Owszem, współcześnie podejmowane są próby „oswajania” śmierci poprzez jej planowanie, przyspieszanie, organizowanie samobójstw i programy eutanazji. Ale to jednak nie zmienia faktu, że śmierć pozostaje tajemnicą. Nie mamy całkowitej władzy nad czasem naszego życia, nie możemy zupełnie zaplanować śmierci. To ona ma nad nami władzę, ona ma przewagę, jest nieuchronna, nadejdzie wtedy, kiedy zachce. I nawet, gdy ktoś planuje śmierć, to może ona nadejść wcześniej lub też próba samobójcza może okazać się nieudana.

Dlaczego o tym mówimy? Bo trzeba nam żyć, pamiętając o nieuchronności śmierci i ostatecznego spotkania z Chrystusem. To ważna perspektywa, o której przypomniał pogański poeta Owidiusz. „Cokolwiek czynisz, czyń rozważnie i patrz na koniec”. A na końcu jest spotkanie z Chrystusem. To zatem ważna perspektywa naszych wszystkich aktywności, planów, pomysłów: spotkanie z Chrystusem. Gdy więc podejmujemy różnego rodzaju decyzje, gdy snujemy plany na życie, gdy każdego dnia decydujemy się na działania, ważna wydaje się ta ostateczna perspektywa: „Jak o tym wszystkim opowiem kiedyś Jezusowi? Jak z tymi wszystkimi działaniami stanę kiedyś przed Jezusem? Czy moje działania oddalają mnie, czy też przybliżają do Jezusa? Czy będę umiał opowiedzieć o swoim życiu Jezusowi, czy też będę próbował od Boga na końcu czasów uciekać, spuszczę głowę, ogarnie mnie wstyd, a może nawet nienawiść, że moje życie zupełnie nie pasuje do spotkania z Nim”.

 

Jakoś to będzie…

Oczywiście, i tutaj może wkradać się owo „Jakoś to będzie”. Ale „jakoś nie będzie”. Spotkanie z Bogiem będzie na pewno, i nie będzie ono żartobliwą rozmową, w trakcie której uda się oszukać, zamydlić oczy Bogu czy też Go „przegadać”. Nie będzie „jakoś”. Trzeba będzie opowiedzieć Bogu o swoim życiu, i to tak, jak ono rzeczywiście wyglądało: w prawdzie, bez upiększania, usprawiedliwień, bez kłamstw i kłamstewek, bez „naciągania” faktów, obłędnych interpretacji czy swoich dobrych chęci.

„Syn Człowieczy przyjdzie” – zapowiada Paruzję Jezus w dzisiejszej Ewangelii. „Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. Przyjdzie na pewno.

Jak zatem przygotować się na koniec świata, o którym świat prawie zapomniał? Oprócz oswajających Paruzję kilku filmów, zrównujących ją z katastrofami klimatycznymi, kosmicznymi wypadkami lub skutkami globalnej wojny, współczesny świat o niej nie mówi. Koniec świata redukuje się w kulturze popularnej do katastrof, ale nie ma w tych wizjach spotkania z Bogiem. Jezus nam dziś podpowiada sposób na koniec świata: „czuwanie”. „Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie”. Co oznacza owo „czekanie” w perspektywie własnej śmierci i końca świata?

 

Oczekiwanie

Jeden ze współczesnych mistyków, o. Joachim Badeni, dominikanin, powiedział, że oczekiwanie na Paruzję jest oczekiwaniem na przyjście miłości. „A miłość lubi, kiedy się na nią czeka”. I podaje przykład męża, który dzwoni w nocy do wracającej z podróży służbowej żony, mówiąc, że nie idzie spać i o którejkolwiek by przyjechała, będzie czekał. „Miłość lubi, kiedy się na nią czeka”. „Każdy kochający czeka na kochanego, w mniejszym lub większym stopniu”.